W chińskiej miejscowości Chongqing obywa się pierwsze edycja Międzynarodowych Drużynowych Mistrzostw Szkół „The belt and road” (do lat 12)
Komisja Międzynarodowa PZSzach podjęła współpracę z Chińską Federacją Szachową, a owocem jest zaproszenie na tą imprezę. Większą część kosztów pokrywają organizatorzy.
Polskę reprezentują najlepsi młodzi szachiści: Tymon Czernek, Jakub Chyży, Martyna Wikar i Magdalena Pawicka.
Zapraszamy na relację Tomasza Pawickiego, opiekującego się naszą młodą ekipą.
Dzień 3
Ostatecznie zajęliśmy pechowe 4te miejsce (4 w Chinach to pechowa liczba) na 14 drużyn.
Rewelacyjny wynik zanotowała Martyna na trzeciej desce (1 miejsce na desce): kosiła wszystkich równo bez względu na płeć i rasę.
Zaliczyła 5 wygranych, 2 remisy i żadnej przegranej.
Bardzo dobrze spisali się też chłopaki: Kuba zdobył 5 punktów, a Tymon 4,5.
Kuba mając nerwy ze stali bardzo często sprowadzał partię na poziom blitza. Kiedy już razem z przeciwnikiem mieli po 5s, przeciwnik popełniał błąd.
Tymon z kolei potrafił zamieniać przegrane partie w wygrane.
Niestety Magda się rozchorowała i zagrała poniżej swojego poziomu – 1,5 pkt.
Dzień 2
Organizatorzy przydzielili nam drugą opiekunkę, wybraliśmy się do ZOO:
Ceremonia otwarcia (Magdzie założono koronę i pelerynę):
Symultana z byłą Mistrzynią Świata Xie Jun i zdjęcie z niedawnym pogromcą Carlsena – Bu Xiangzhi
Dzień 1
Podróż była dosyć męcząca, wczoraj po powrocie padliśmy jak muchy i spaliśmy do 18 chińskiego czasu. Mieszkamy na 38 piętrze 50-piętrowego hotelu.
Organizatorzy przydzielili nam wolantariuszkę, która wczoraj wieczorem pokazała nam część miasta. Jej zadaniem jest też pilnowanie, żebyśmy nie wpadli do rzeki i byli w hotelu do 21.
Chongqing robi wrażenie – mnóstwo wieżowców, z których większość powstała w ostatniej dekadzie. Poza tym miasto niewiele różni się od dużych miast europejskich.
Wczoraj do późna graliśmy w sabotażystę. Dzieciaki podzieliły się na 2 teamy – chłopaki kontra dziewczyny i zaczęły się nawzajem oskarżać i blokować. Jako sabotażyści mieliśmy z Pawłem niezły ubaw, bo wystarczyło przez całą grę cicho siedzieć i pasować, żeby wygrać.
Jedzenie w hotelu bardzo wyszukane, ale trzeba uważać, bo połowa potraw ma poziom ostrości, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Nauczyłem się unikać małej, niepozornej roślinki wyglądającej jak por, a ostrej jak papryczka chili. Dzieci raczej boją się eksperymentować – jedzą to co znają (np gofry).
Dziś wieczorem odbędzie się bankiet na 50-tym piętrze połączony z oficjalnym otwarciem i losowaniem.